Po wylądowaniu idziemy wymienić pieniądze. Kurs na lotnisku jest podobno calkiem niezly wiec wymieniamy spora sume. Po wymianie kierujemy sie w strone wyjscia ale nowe lotnisko w Bangkoku jest tak duze ze chyba sie gubimy. Wychodzimy chyba jakims innym wyjsciem bo nie ma tuk-tukow:-). Po wyjsciu z klimatyzowanego lotniska uderza nas fala wilgotnego i goracego powietrza. Po chwili jestesmy cali spoceni. Bierzemy pierwsza lepsza taksowke i jedziemy w strone Kao San Road - mekki turystow w Bangkoku. Ze wzgledu na halas wybralismy pokoj 2 przecznice od Kao San. Niestety nasz kierowca chyba nie ma pojecia gdzie ma jechac bo co chwile zaglada nam do mapy miasta ktora dostalismy na lotnisku:-) W koncu wysadza nas na miejscu. Po krotszej chwili znajdujemy nasz hotelik(Cozy Guest House). Za klimatyzowany pokoj z TV placimy 750 Bathow(ok 60zl).
Na poczatku przezywamy maly szok. Trzeba bardzo uwazac przy przechodzeniu przez ulice bo pieszy jako najmniejszy uczestnik ruchu jest najmniej wazny:-) Chodniki zawalone sa wszechobecnymi straganami z doslownie wszytskim. Od ciuchow poprzez pamiatki po roznego rodzaju potrawy. Wszystko to powoduje ze miasto ma specyficzny zapach mieszanki slodkiego mleczka kokosowego, wszelich przypraw, smazonych na glebokim tluszczu potraw i kadzidelek. Momentami zapach jest az mdlacy i ciezko go wytrzymac.
Na kazdym kroku kierowcy tuk-tukow zaczepiaja i pytaja czy nie podwiesc. Na poczatku jest to zabawne ale z czasem meczace. Pare razy sie zgubilismy i nie moglismy nawet wyciagnac mapy bo kierowcy tuk tukow od razu nas zaczepiali.
Po drobnych zakupach i nocy w Bangkoku jutro wyjezdzamy na Koh Lante(wyspe na poludniu Tajlandii)